środa, 17 lipca 2013

Prolog

Nadia
Nadia uwielbiała swoje imię.
Miała dwadzieścia trzy lata, mieszkała w Warszawie ze swoją zwariowaną przyjaciółką - Danką, która potrafiła rozśmieszyć ją do łez. Często, kiedy się śmiała, równocześnie płakała. Był to pozytywny przejaw radości, chęci życia, ale mało kto zdawał sobie z tego sprawę. Nadia była nienaturalnie wysoka, miała krzywe nogi, zbyt małe piersi, szerokie biodra, przeciętnie brązowe oczy i karmelowe, poniszczone włosy, które rozjaśniały blond pasemka - wszystko to powinna w sobie znienawidzić i starać się za wszelką cenę zlikwidować, ale ona kochała siebie taką, jaka była. Wyróżniała ją właśnie pełna, niezmącona akceptacja samej siebie. Nie znała nikogo - zresztą czemu tu się dziwić - kto nie miałby kompleksów. Sama jednak nie przejmowała się swoimi niedoskonałościami. Nie był to przymiot, który dodawał jej pychy, egoizmu i próżności. Przeciwnie, była zawsze miła, wyrozumiała, cierpliwa, służyła każdemu pomocą, potrafiła odnaleźć się w nawet najbardziej skomplikowanej i problematycznej sytuacji, słowem - ideał, mogło by się zdawać, biorąc pod uwagę jej nieskazitelny charakter, tworzący z niej coś na kształt miłosiernej altruistki. Ta altruistka była bardzo delikatna w kontekście ciała i duszy, wrażliwa na słowa i czyny innych, ckliwa. Filmy, które oglądała, musiały doprowadzić ją do łez i zmusić do refleksji. Książki, które czytała, musiały być przepełnione miłością i kończyć się happy end'em lub chociażby zrozumiałą tragedią. Sama dążyła do tego, by jej życie było przepełnione łzami (choć nie cierpieniem), wzruszeniem (choć nie smutkiem), dobrymi wspomnieniami (choć nie tęsknotą), melancholią (choć nie samotnością) i wreszcie, na końcu uczuciem spełnienia (choć, oczywiście, nie wymykającą się spod kontroli euforią). Skąd w takim razie w jej życiu Danka - przebojowa, zwariowana, impulsywna rówieśniczka? Można powiedzieć, że przeciwieństwa się przyciągają, ale wcale nie było to powodem nawiązania między nimi przyjaźni. Nadia znalazła w Danusi coś wartościowego, znalazła w niej tę cząstkę człowieczeństwa, którą każdy powinien w sobie nosić - odnalazła w niej dobro i chęć niesienia pomocy. W każdym poznanym człowieku potrafiła coś takiego odnaleźć, a jeśli jej się nie udawało, starała się odszukać usprawiedliwienie dla złego zachowania i godnego potępienia stylu życia tej osoby. Nadia - to imię każdemu z jej bliższych lub dalszych znajomych kojarzyło się z ciepłem, wsparciem. Darzyli ją sympatią nawet ci najbardziej wymagający, ci, którzy umieszczają życzliwość na samym dole ich hierarchii wartości. Nadia kochała swoich rodziców najbardziej na świecie, nie potrafiła wyobrazić sobie swojego życia bez Danki. Nie miała konkretnej pasji, poza tym, że lubiła oglądać mecze siatkówki. Oczywiście wolała oglądać je z perspektywy trybun, dlatego przy każdej możliwej okazji wykupywała bilety i zabierała Dankę na halę Ursynów.
Co jeszcze można powiedzieć o Nadii? Miała trudną do zniesienia skłonność - za szybko się przywiązywała, była łatwowierna, niekiedy wręcz naiwna. Ludzie, których poznawała, często byli jej całkowitymi przeciwieństwami. Ale ona, litościwa Samarytanka, zaprzyjaźniała się z nimi, bo przecież - co wciąż powtarzała swojej przyjaciółce - "każdy zasługuje na swoją szansę". W ten właśnie sposób przeżyła kilka upadków, bolesnych uświadomień i niesprawiedliwych osądów. Ale nie załamało ją to. Ludzie widzieli w niej kogoś, kogo łatwo jest wykorzystać, kto jest idealnym celem, by przekabacić go na swoją stronę i czerpać korzyści z jego głupoty, bo tak trzeba było nazwać postępowanie Nadii. A ona? Ona nigdy nie próbowała wyprowadzić ich z błędu. Bo - i tu jej kolejne ukochane powiedzonko - "jestem kompatybilna - przystosowuję się idealnie do życia wśród złych ludzi"

Amane
Kropla wody w czasie deszczu nie wyróżnia się właściwie niczym. Jej kształt może być różny, ale i tak będzie postrzegana jak inne. Znika w ulewie niezauważona. Amane była właśnie taką kropla, a deszcz - tłumem ludzi. Na dodatek takich samych ludzi.
Jej dość pospolity wygląd przyciągał niewielu wielbicieli, bo celowo skrywała naprawdę cudowną urodę pod maską szarej myszki.
Azjatyckie pochodzenie dawało po sobie mocno znać, lecz różniła się nieco, gdyż w jakimś procencie miała też korzenie europejskie, a dokładniej brytyjskie.
Gdyby pierwszy raz spojrzeć na jej twarz, pierwszym co przykuwa uwagę są duże, jak na dany obszar świata, czarne niczym smoła oczy. Niby nic takiego, praktycznie każdy Japończyk takowe posiada. Jej jednak lśniły niczym szlachetny kamień w słońcu. Piękne, wyglądające jak odręcznie wymalowane delikatne usta o barwie malin kryła pod warstwą kremowej szminki, pozostawiając tylko poważny wyraz twarzy, który nadawał jej więcej niż posiadane dwadzieścia dwa lata. Na marne starała się ukryć licznych piegów na całej twarzy, odziedziczonych po babci. Nie cierpiała ich, bo każdy zwracał na nie uwagę, czego pod żadnym pozorem pragnęła uniknąć. Nie chciała być wyjątkowa, tutaj i tak każdy jest tak samo oceniany, a indywidualności często karcone. Sięgające do pasa proste, ciemnobrązowe, zadbane włosy często zaplatała w warkocz lub najzwyklejszy kucyk. Wiele osób zazdrościło jej wielu cech, lecz przyjmując to jako coś złego, Amane ignorowała każdą próbę pochwały rysów twarzy, sylwetki czy włosów.
Nigdy też nie miała przyjaciół ani nie przeżyła miłości. Uczucie to było dla niej czymś niemożliwym, a na widok zakochanych odwracała głowę z niesmakiem. Nie była zazdrosna, w żadnym wypadku. Po prostu nie chciała widzieć tego "oszukanego" uczucia. Każdego zalotnika odprawiała z kwitkiem, sądząc, że nie potrzebuje nikogo do szczęścia. Była typem samotnika i odpowiadało jej to. Odzywała się bardzo rzadko, jedynie kiedy musiała. Jej wypowiedzi były bardzo oficjalne, zupełnie różniące się od rówieśniczych. Nie mogła nic poradzić, taki styl najbardziej jej odpowiadał.
Szanowała rodzinę, ale z chęcią opuściłaby staroświeckich rodziców i dość liczne rodzeństwo.
Jedynym aspektem, dla którego tu pozostawała był klub siatkarski, w którym grała na pozycji libero. Kochała ten sport, a oglądanie meczów sprawiało jej prawie taką samą przyjemność co granie na boisku. Prócz reprezentacji Japonii, kibicowała też Brytyjczykom. Uważała to za miły obowiązek, w końcu kiedyś każdy emitowany mecz oglądała w towarzystwie babci, póki nie zmarła. Od tego czasu robiła to samotnie. Można powiedzieć, że jedynym zajęciem w grupie, które tolerowała, była gra w volleyball’a. Nie była gigantem, ale też nie należała do najniższych, metr siedemdziesiąt jeden jak najbardziej odpowiadał jej zadaniu na boisku.
Dawniej słyszała o Europie. W czasie gdy nie zajmowała się chorą matką lub nie trenowała przy siatce, czytała wiele o tym wspaniałym w jej mniemaniu kontynencie. Najwięcej zagięć miał jednak rozdział mówiący o Wielkiej Brytanii. Nocami śniła o zwiedzaniu Londynu w czasie deszczu, przechadzce po tamtejszych zielonych łąkach... Ach, gdyby ktokolwiek zobaczył plany podróży, które układała w głowie! Nikt inny nie był tak zadufany w jakimkolwiek kraju jak ona.
Przez cały czas jednak musiała przekładać wyjazd, który pokrywały nowe obowiązki i potrzebne wydatki. Nie miała wyboru, musiała czekać na cud, który jak na złość nie chciał się zdarzyć…

Danka
Chodzący bałagan, samozaprzeczalna istota, pełna energii, mająca tryliard myśli na ułamki sekund. Jeśli chcielibyśmy określić tego chaotycznego i niekiedy pyskatego osobnika, wystarczyłoby jedno słowo. A raczej imię. 
Danka.
I dziw, że z Danką ktoś wytrzymuje, a byli tacy, co uciekali po godzinie znajomości z panią wiecznie żywa, wiecznie roześmiana, panią ADHD. Danka ma wiele cech, a te cechy nie zawsze przemawiają na jej korzyść. Bo kto lubi wieczne gaduły, śmiejące się w głos wariatki i, co gorsza, niekulturalne dziewuszyska? 
Mama wzorowa nauczycielka polskiego, babka jeszcze przed wojną wydała cieszący się dużą popularnością tomik wierszy, a z Danki wyrosło po prostu wielkie nic. I choć była dziennikarką w znanej gazecie sportowej, to nikt tak na prawdę nie wierzy, że Danka długo zagrzeje sobie tam miejscówkę, bowiem była bardzo zmienna.
Jak już wcześniej zostało wspomniane, Danka potrafiła odstraszać od siebie ludzi, po zaledwie kilku sekundach znajomości, więc nigdy tak na prawdę nie miała chłopaka. A było na czym oko zawiesić. Długie blond włosy, oczy niebieskie, niczym wielkie oceany, pełne usta, koloru malinowego i doskonała cera. I taka dziewczyna jest sama? To nie wina wyglądu, bo Danka sama wiedziała, że jest piękna i potrafiła to podkreślać, ale jej charakter nie podobał się wielu osobom. Ale jej wcale on nie przeszkadzał.
Jednak nie była do końca sama - miała najlepszą przyjaciółkę, z którą mieszkała - Nadię. A to, że Nadia była zupełnym przeciwieństwem Danki, było wiadome od dawna. Ale przeciwieństwa się przyciągają, co nie raz udowadniała ta dwójka. Mimo żywiołowości i porywczości dziewczyna jest także dobrą przyjaciółką, a za Nadią skoczyłaby w ogień. Jest oddana, lojalna i empatyczna wobec przyjaciółek.
Jej mottem jest po prostu Carpe Diem, więc sama zachowuje to, co przyjęła sobie za ideę. Żyje tak, jakby świat miał skończyć się za minutę, a w jej życiu nie ma zasad.
Ale Danka to w gruncie rzeczy dobry człowiek. Może chaotyczny i bałaganiarski, krzyczący w niebo głosy, gdy w lodówce zabraknie jej ulubionego jogurtu morelowego, czy w szafce miodowych Cheerios, twierdzący, że jej życie to jedna wielka loteria i trzeba korzystać z wszystkiego, no ale na pewno nie można jej odmówić przywiązania i oddania do przyjaciół. Tak, to na pewno jej jedyne pozytywne cechy.

__________________________
Oto melduje się jedna trzecia autorek tegoż bloga - Karolina (nie będę miała nic przeciwko, jeśli będziecie nazywali mnie caro ;)). Na wstępie uświadomię Was, że jestem przeciwniczką banału i wszelkiej prostoty w opowiadaniach (chociaż czasem się przełamuję), dlatego ślepo naśladuję profesjonalnych pisarzy, typu Picoult, Sparks czy Rowling. A z racji tego, że robię to nieudolnie, proszę o powstrzymanie się od szyderstw...ech. Trochę nieskromnie napiszę, że moim zdaniem wszystkie trzy piszemy naprawdę fajnie i jakoś tak...no, dopełniamy się. Buzia mi się cieszy na samą myśl o rozpoczęciu naszej współpracy tutaj!
Jeśli chodzi o moją bohaterkę, jak pewnie się domyślacie, będę się z nią bardzo utożsamiała, mimo że sporo nas róźni, a ja sama nie umywam się do tej postaci. I zapewniam Was, że wy wszyscy również będziecie chcieli choć po części być tacy, jak ta kobietka, którą postaram się Wam przybliżyć.
Postscriptum: oczywiście wspaniałomyślna Karolina nie mogła przepuścić takiej okazji, by wypromować swojego osobistego bloga http://carolina-book.blogspot.com/
Jak zdążyliście zauważyć, jestem trudna do zrozumienia i pewnie taka będzie moja cząstka tej historii. Także powodzenia! :>
~~
Dzień dobry! :> Z tej strony Misu. Co mogę o sobie powiedzieć? Hmm... Dorota, Dora, Pierdoła, jak kto woli. :D Tak właściwie nie wiem co jeszcze pisać, nie lubię o sobie mówić. Piszę dwa opowiadania (Magia rubinu i Setball for hope) i jest mi miło jeśli ktoś mnie z nich kojarzy. :) Pisanie jest dla mnie po prostu odskocznią od codzienności, a w każdym poście mogę wyrażać co czuję i z tego powodu to kocham. Tak bardzo się cieszę, że będę mogła pisać coś razem z Karolinami (które, swoją drogą są niesamowite i nigdy w życiu im nie dorównam)! Aż modra się cieszy na myśl, że nasza współpraca się zaczyna. :D
Cóż, zachęcam tylko do czytania następnych rozdziałów, które się tu będą pojawiać. :)
~~
Misu nie jest pierdołą, ona czasem tylko tak ma, że wydaje jej się, że jest, ale tak na prawdę wcale nią nie jest :P Dzień doberek, z tej strony Karolina, trzecia autorka tego genialnego opowiadania o naszych ukochanych amerykańskich siatkarzach. Co ja tu mogę napisać? Bardzo cieszę się na współpracę z Dorotą i Karoliną. Wcale nie żałuję, że nie musiałam wybierać pomiędzy nimi (bo byłby to straszny koszmar) i piszemy we trzy. Co prawda już się sparzyłyśmy z wyborem siatkarzy, ale cóż... Myślę, że już wszystko OK. I powiem jeszcze tylko, że wcale nie utożsamiam się z moją zwariowaną bohaterką, Danusią, i wcale nie jestem do niej podobna. :) Życzę miłego czytania. Mam nadzieję, że spodoba wam się nasz projekt. - Karolajn.

5 komentarzy:

  1. Hohoho ;) Można się było dziś dowiedzieć dużo o głównych postaciach opowiadanie ;D Zapowiada się na prawdę ciekawie. :D Czekam na kolejne rozdziały o których jeśli byłaby taka możliwość chciałabym być informowana. :P :) Tymczasem zapraszam do siebie i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękujemy! jeśli chcesz być informowany, zapraszamy do zakładki "informujemy" ;)
      /caro.

      Usuń
  2. tak długo na To czekałam (no może nie aż tak długo, ale dla mnie To jednak długo) i jestem pozytywnie zaskoczona :) To jest lepsze niż sobie wyobrażałam ! Przede wszystkim bardzo intrygujące bohaterki... Zastanawia mnie jak one się poznają, bo przecież jedna jest w Japonii... Ale to skłania mnie do czytania. A To będę robić na pewno i zostaje do końca. Jak coś to tylko siłą do mnie... Pozdrawiam i życzę głębokiej weny !

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się fajnie :D będe ;) I do tego reprezentacja USA <3

    OdpowiedzUsuń