poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział czwarty.

Nadia
Przez następne kilka dni Nadia wyszukiwała informacje o kolejnych meczach, na które mogłaby wybrać się razem z Amane. Nie chcąc pożyczać pieniędzy od ojca, postanowiła pomóc mu w jego firmie i jednocześnie uczciwie zarobić na bilety. Już zapomniała na dobre o incydencie po meczu Amerykanów i Bułgarów, a jakież było jej zdziwienie, kiedy pewnego późnego ranka podczas śniadania Danka zaproponowała jej i Amane spacer. To brzmiało całkiem zwyczajnie, ale nie było w stylu dwudziestotrzylatki. Ona coś kombinuje - pomyślała Nadia.
- Po prostu brakuje mi świeżego powietrza - wytłumaczyła blondynka z nikomu nieznanym spokojem. Nadia zakrztusiła się przełykaną bułką i Amane musiała długo klepać ją po plecach, by przestała kasłać. Danka obserwowała tę scenę z obrażoną miną.
- Ciągle siedzę zamknięta we własnym pokoju - kontynuowała jak gdyby nigdy nic - i poprawiam artykuł albo grzebię się w zdjęciach. Mnie też się coś od życia należy.
- Jasne, oczywiście! W takim razie chodźmy! - zarządziła Nadia i porwała swoją komórkę, po czym wybiegła na zewnątrz. Przyjaciółki dołączyły do niej po dłuższej chwili.
- Masz zamiar iść tak na miasto? - zapytała Amane z uśmiechem i zmierzyła wzrokiem szatynkę. Miała na sobie piżamę - białą, sportową koszulkę i krótkie spodenki w kwiaty.
- A czemu nie? To tylko spacer, nie jakaś randka. Poza tym jestem ubrana na sportowo, pasuje idealnie! - oznajmiła i machnęła lekceważąco ręką.
- I nie masz na sobie stanika - szepnęła jej do ucha Danusia i zaśmiała się szyderczo.
- Idziemy! - w odpowiedzi Nadia stanowczo tupnęła nogą i ruszyła przed siebie. Przyjaciółki musiały pobiec, by ją dogonić.
- Zarobiłam wystarczająco dużo, by kupić bilety na kolejny mecz Amerykanów. - oznajmiła Nadia z entuzjazmem - Szkoda, że przegapiłyśmy spotkanie Kuby i Ukrainy, ale nie chciałam znów wyciągać pieniądze od taty. Już wystarczająco dużo moich zachcianek spełnił.
- A ja nie mam zamiaru naciągać ciebie - jęknęła Amane - Płacisz za moje bilety, a to lekka przesada.
- Skoro nie możesz tego przełknąć, to pomagaj mi w firmie. Tata na pewno się zgodzi, a ty będziesz miała czyste sumienie i może przy okazji zarobisz trochę pieniedzy na powrót. Oczywiście nie chcę, żebyć wyjeżdżała, ale...
- Naprawdę mogę?
- Tak, jasne.
Amane przytuliła szatynkę, ale po chwili oderwała się od niej na dźwięk imienia ich przyjaciółki.
- Danka? - usłyszały głęboki, niski głos i odwróciły się.
- Chyba jeszcze śpię - wyszeptała Nadia.
Przed nimi stał Matt Anderson, Maxwell Holt, Paul Lotman i Carson Clark.
- Hej - przywitała ich blondynka mało entuzjastycznie - Co tu robicie?
Nadia szturchnęła ją w bok, dając jednocześnie znak, by zmieniła ton głosu.
- Zwiedzamy okolicę, jeżeli zwiedzaniem można nazwać zgubienie się w środku miasta - odpowiedział Paul z przekąsem.
- Może przedstawisz nam swoje koleżanki? - zapytał Matt zadziornie. Danka wywróciła oczami.
- Jaaasne...to jest Amane, a to Nadia - wskazała kolejno na przyjaciółki.
- Czy mogę mówić do ciebie Nadie?* - Matt zwrócił się do szatynki z uśmiechem - Masz strasznie trudne imię.
- Oczywiście - odpowiedziała szybko po polsku, a Danka była wręcz pewna, że jest to spowodowane hipnotyzującym spojrzeniem niebieskich oczu siatkarza, jednak po chwili usłyszała opanowany, niski głos przyjaciółki - I mean, of course!**
- Mamy rozumieć, że wy wybrałyście się na poranny spacer? - zapytał Carson, a jego spojrzenie powędrowało niebezpiecznie nisko na odznaczające się piersi Nadii. Gdy zorientował się, że kobieta wpatruje się w niego wystraszona, speszył się i przeniósł spojrzenie na Dankę.
- Staramy się, by nasze umysły były w dobrej formie, w związku z czym dotleniamy je - odpowiedziała bez zająknięcia.
- Danka opowiedziała nam, co stało się po waszym ostatnim meczu i w ramach podziękowania... - tu spojrzała wymownie na przyjaciółkę, na co ona spiorunowała ją wzrokiem, ale po chwili oznajmiła nieco zbyt uprzejmym tonem:
- Tak, oczywiście! Dacie zaprosić się na kawę do naszego mieszkania? Chyba, że wolicie gdzieś na mieście...
- Chętnie zobaczymy jak mieszkacie - powiedział Matt i uśmiechnął się szeroko.
Cała siódemka ruszyła w stronę bloków. Nadia szła tuż obok Carsona, który przypadkowo otarł swoją dłonią o jej dłoń. Całkiem przypadkowo.

*Nadie - czytaj: Nadi
**I mean, of course! - To znaczy, oczywiście!


Amane
Amane szła w milczeniu już ponad dziesięć minut, mając z jednej strony Dankę, która niewiele mówiła, za nią Andersona, Nadię i Clarka, a z drugiej Lotmana zatraconego w rozmowie z z Holtem. Gołym okiem można było zauważyć, że obecność siatkarzy ją krępuje i wcale się z tym nie kryła. Z wzrokiem utkwionym w swoich turkusowych balerinkach, przysłuchiwała się rozmowom, choć żadna szczególnie jej nie zainteresowała.
Kiedy byli weszli do domu, Amane poszła od razu do kuchni, gdzie po chwili znalazła się też Nadia, która wstawiła wodę w czajniku i zaczęła czegoś szukać po szafkach.
- Nie widzi mi się to spotkanie - wyszeptała Japonka gdy zaparzyła dzbanek herbaty malinowej.
- Dlaczego? Jak na razie są dosyć mili.
- No wiesz, jakoś im nie ufam.
- Przesadzasz, Ame - zapewniała ją, wciąż mówiąc dość cicho, ale z uśmiechem na ustach. - Zaraz się przekonasz.
Dziewczyny wzięły dzbanek, kubki i wysypały na ozdobny talerz kilka rodzajów ciastek jakie miały i poszły do pokoju, gdzie Danka bawiła się swoimi włosami, a mężczyźni błądzili wzrokiem po ścianach. Kompletny brak rozmów nie wróżył za dobrze.
- I jak wam się podoba nasz kraj? - zagaiła Nadia.
- Całkiem... nieźle. - odpowiedział Holt patrząc na obraz przedstawiający tulipany w perłowym wazonie. Spuścił nieco wzrok na Dankę, lecz ona obrzuciła go karcącym wzrokiem.
- Tak, jest przyjemnie. - odezwał się Clark gdy rozkładały to, co przyniosły. Skończywszy usiadły na wolnych miejscach.
Na moment zapanowała cisza, lecz przerwał ją Anderson.
 - Cóż, muszę przyznać,że macie tu bardzo przytulnie. Długo razem mieszkacie?
- Wraz z Danką zajmujemy te lokum od trzech lat. Amane przyleciała tu niedawno przez przypadek i już od pierwszego dnia jest z nami.
 - Przez przypadek? - zapytał ciemnowłosą Clark, a ona zrozumiała, że musi mu odpowiedzieć, niestety.
- Um... Tak, to wszystko nie było planowane. Miałam polecieć z Tokio prosto do Londynu, lecz przez błąd kasjerki skończyłam podróż w Warszawie. Nie mogłam się nawet stąd ruszyć, a dziewczyny przygarnęły mnie do siebie i jestem tu aż do dnia dzisiejszego.
 - Nic dziwnego, że nie mogłaś się ruszyć, Polska jest piękna. - odezwał się pierwszy raz tego dnia Lotman. Japonka spojrzała na niego lekko zdziwiona. - Podoba ci się tu, prawda?
- Tak, jest świetnie, ale mimo tego muszę wrócić do Japonii
- Dlaczego?
- Mój... młodszy brat potrzebuje opieki, jest po wypadku. - wypowiedziała pierwsze co jej przyszło na język.
- Rozumiem, przykro mi. - uśmiechnął się pokrzepiająco, co odebrała jako zwycięstwo.
- Taak, nam też jest bardzo przykro. - powiedziała Danuta dając nacisk na dwa ostatnie słowa, tym samym patrząc na nią wymownie, a ta tylko pokiwała smutno głową.
- Paul ma rację, Polska jest cudowna! - ożywił się Matt biorąc do ręki kubek z napojem. - A atmosfera w czasie meczu za każdym razem mnie zadziwia. Byłyście z Amane na meczu?
- Tak, gratuluję wygranej, jak najbardziej zasłużonej. - chwaliła siatkarzy szatynka. - Emocje do samego końca!
- Staramy się jak możemy - wyszczerzył się Clark. - Dla kibiców wszystko.
  Amerykanie wraz z Nadią zaczęli się śmiać, a Amane spojrzała na znudzoną Danutę i, próbując ją rozweselić, pokazała jej dyskretnie język. Wyprostowała plecy i położyła ręce na kolanach udając, że zachowuje powagę. Wsłuchała się w relację zawodników z całego meczu, choć niezbyt ją to ciekawiło.
  Nie była świadoma, że czyjeś ciemnobrązowe oczy cały czas ją obserwują...

Danka
Od ponad godziny siatkarze USA siedzieli w mieszkaniu trzech przyjaciółek, a Danka miała wrażenie, że dla jej współlokatorek jest to wymarzony spędzony czas, najskrytsze sny, które w mgnieniu oka się spełniły. Zwłaszcza dla Nadii, która chętnie rozmawiała z Mattem czy Carsonem. Amane równie dobrze rozmawiało się ze sportowcami, lecz Danusia szybko ujrzała w jej oczach to, co zobaczyła w dniu w którym się spotkały. Nieufność.
Blondynka natomiast cicho siedziała w fotelu, próbowała wsłuchać się w rozmowy przyjaciółek z Amerykanami, chciała nawet stwarzać pozory miłej, sympatycznej. Ale nie umiała.
Obecność siatkarzy niezupełnie robiła na niej wrażenie, bo nadal traktowała ich jako normalnych ludzi. Bo nimi byli.
Po części rozumiała jednak zachowanie przyjaciółek, były w otoczeniu największych sław siatkówki i może najprzystojniejszych facetów z tego kręgu, ale ich ciągłe uśmieszki, komplementy i inne słodzenia przyprawiały Danusię i mdłości.
- Chciałbym kiedyś spędzić więcej czasu w Polsce aniżeli tylko na Mistrzostwach Świata - zagaił Matt, obracając w dłoniach kubek z niedopitą herbatą i uśmiechając się do każdej z nich. - Polecacie jakieś miejsce do wypoczynku w waszym kraju?
- Myślę, że nad Bałtykiem jest idealnie. - Uśmiechnęła się do niego Nadia. - Albo w Zakopanym.
- Albo w Pipidówie Wielkiej - wyrwało się Dance, zanim zdążyła ugryźć się w język.
Wszystkie pary oczu zwróciły się w jej stronę i dziewczyna uśmiechnęła się nieznacznie.
- To jakaś specjalna miejscowość? - zapytał Max.
Podniosła jedną brew do góry, kiedy chłopak wyszeszczył się do Danki.
- Nie specjalnie - mruknęła, wciąż badawczo przyglądajac się Holtowi.
- Ale może kiedyś się tam wybierzemy? - Teraz temat zaczął drążyć Clark.
Blondynka strzeliła facepalma i po chwili usłyszała Nadię.
- Ona tylko żartowała. - Cały czas się szczerzyła, próbując usprawiedliwić przyjaciółkę.
- Lepiej powiedzcie jak chcecie spędzić wakacje. - Amane próbowała ratować temat, ale siatkarze posłali sobie krótkie spojrzenia.
Nie chcąc dalej uczestniczyć w całym cyrku przepełnionym słodkością, blondynka wstała ze skórzanego fotela i z prędkością błyskawicy udała się do drzwi królestwa, przemierzając całą długość salonu.
- A ty gdzie? - zapytała Nadia, dziwiąc się postawą przyjaciółki.
- Do mojej własnej pipidówki. - Wyszczerzyła się do siatkarzy i zniknęła za futryną, trzaskając z całych sił drzwiami.

--------------------
Witam, tu ja, Misu :>
Chyba każdy wiedział, że ta znajomość potoczy się dalej, więc spotkanie dziewczyn z siatkarzami nie było jakąś wielką niespodzianką. Mimo wszystko niektóre zachowania są zadziwiające, muszę przyznać ;>
Karolina (karolajn) każe mi przeprosić, że "takie gówno jej wyszło" co jest nieprawdą i dobrze o tym wie, co jej cały czas mówię ;D
No nic, nie piszę już nic na siłę. Do następnego! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz