sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział piąty.

Nadia.
Nadia jeszcze przez kilka dni powracała myślami do przebiegu ich spotkania z siatkarzami. Starała się to ukrywać, ale była lekko zirytowana zachowaniem Danki. Z jednej strony ją rozumiała - siatkarze byli zwykłymi ludźmi, zupełnie podobnymi do jej znajomych ze studiów czy nawet do nich samych, ale byli jednocześnie wyjątkowo utalentowanymi sportowcami, którym tak czy siak należał się szacunek. Danka według niej zachowała się podle. Zdawała sobie sprawę, że blondynka ma trudny charakter, słynie z ciętego języka i nieprzemyślanych wypowiedzi, ale chociaż ten jeden raz mogła się zachować. Nie znała jej od tej strony i zastanawiało ją jej zachowanie. Próbowała kilka razy dyskretnie dowiedzieć się od niej, o co chodzi, ale Danka zbywała ją. Albo coś przede mną ukrywa, albo rzeczywiście nie ma nic na rzeczy - myślała szatynka.
W końcu odpuściła i zajęła się nauką, bo obiecała sobie, że nie będzie zaniedbywała studiów. Ponadto zbliżał się jej upragniony mecz Amerykanów i Ukraińców. Początkowo była przerażona, kiedy okazało się, że bilety na to spotkanie zostały wyprzedane już dawno temu.
- Można było się tego spodziewać - mruknęła do Amane.
Na szczęście Dance udało się załatwić im miejsca tuż przy boisku, które sprezentowała jej redakcja za udany artykuł. Nadia była szczęśliwa jak nigdy i tym bardziej cieszył ją fakt, że być może po meczu znów zobaczą się z siatkarzami, bowiem podczas ich ostatniego spotkania Matt, Carson, Paul i Maxwell dali im swoje numery. Nadia nie ukrywała faktu, że spotkania ze sławnymi, utalentowanymi i rzeczywiście przystojnymi sportowcami niezwykle jej odpowiadają, ale była z natury rozważna w nawiązywaniu kontaktów, nie działała impulsywnie i oczywiście starała się poznać ludzi od środka.
Dzień meczu nadszedł z niesamowitą szybkością. Emocje sięgały zenitu. Gdy Nadia ponownie przekroczyła próg hali Ursynów i zasiadła razem z Ame tym razem bardzo blisko boiska, znów ogarnęła ją ogromna euforia. Niemalże czuła, jak jej serce pompuje krew z podwójną szybkością. Nawet nie zauważyła, kiedy siatkarze wkroczyli na boisko i odśpiewali hymny. Zauważyła, że Carson Clark spogląda na nią kilka metrów dalej. Uśmiechnęła się do niego ciepło i skupiła całą swoją uwagę na słowach spikera.
Mecz rozpoczął się i kobieta zobaczyła, jak kibice, głównie polscy, szaleją na trybunach. Oglądanie siatkarzy z tak bliskiej odległości zawsze było dla Nadii niesamowitym przeżyciem. Każda akcja rozgrywała się niemalże przed jej nosem. Raz nawet piłka śmignęła w jej stronę z zawrotną szybkością. Zauważyła, że Carson rzuca się za nią. Mało brakowało, a wpadłby na trybuny. Wracając na boisko, zdążył jeszcze wyszczerzyć się i mrugnąć w jej stronę. Nadia zarumieniła się po same uszy, jak to miała w zwyczaju i wbiła wzrok w Ukraińca, szykującego się do zagrywki. Pierwszy set Amerykanie wygrali gładko i szybko, bez zbędnego wysiłku. Podobnie działo się w dwóch następnych. Nadia i Amane były zachwycone niezwykłą formą siatkarzy z USA. Powstały i wiwatowały, gdy Matt odbierał statuetkę zawodnika meczu, a tym bardziej, gdy razem z resztą drużyny opuszczał boisko. Kobiety również powoli wyszły na zewnątrz, gdzie spotkały Dankę. Wyglądała na obrażoną.
- Gdyby nie wy i wasza głupia fascynacja, już dawno siedziałabym wygodine przed telewizorem i zajadała się Cheeriosami.
- Danka, proszę...chociaż dziś bądź dla nich miła. Przypominam, że to dzięki mnie masz jak wrócić do domu - oznajmiła Nadia z anielską cierpliwością i uśmiechnęła się delikatnie.
Przyjaciółki stały tak jeszcze przez chwilę. Amane poważna, Danka wciąż lekko naburmuszona i Nadia rozcierająca swoje jak zawsze zimne dłonie. Po chwili rozdzwonił się telefon sztynki. Wskazała przyjaciółkom ekran. M. Holt
- Halo?
- Hej, Nadie! Gdzie jesteście?
- Na zewnątrz, przy głównym wejściu.
- To się dobrze składa, bo mamy dla was propozycję, oczywiście jeśli szanowna księżna Danuta łaskawie wyrazi na to zgodę - zarechotał.
- Max, proszę...
- Tak, wiem, wiem, miała gorszy dzień - mruknął rozbawiony - W każdym razie pytam, czy nie zechcecie pójść z nami do klubu.
- Dziś? No nie wiem, jest już trochę późno... - stwierdziła i napotkała pytające spojrzenia przyjaciółek.
- Oj, daj spokój! Carson nie kazał mi tego przekazywać, ale ma ogromną nadzieję, że pójdziesz razem z nami.
Nadia westchnęła i poczuła, że na jej policzki znów wpływa niechciany rumieniec.
- No, dobrze - odparła po chwili ciszy - jeśli tylko dziewczyny nie będę miały nic przeciwko temu. Czekamy na was przed halą.
Rozłączyła się i odetchnęła głęboko. Tej nocy czekały ją niesamowite wrażenia.

Amane.
Kiedy dziewczyny były już w domu, Amane usiadła w salonie, znalazła swoją książkę, którą przywiozła z Japonii i próbowała się zaczytać, lecz przerywała usłyszawszy ostrą wymianę słów Polek, a w pewnym momencie aż atak Danki. Nie rozumiała o czym mówią, ale coś jej podpowiadało, że to nic miłego. Dziewczyna wpatrywała się w mimikę ich twarzy, póki Danusia nie odwróciła się do Japonki.
- Ona chce nas zabrać do klubu. - poskarżyła się.
- To chyba dobrze, przecież podobno lubisz tam chodzić?
- Ale tam będą ci Amerykanie!
- Cóż, to może być coś niezwykłego świętować z dzisiejszymi zwycięzcami. - wyznała.
- Dlaczego do was nie dociera, że to są normalni ludzie? Tak samo jak my, chodzą na imprezy, mają znajomych i tym podobne.
- W takim razie czemu nie chcesz iść?
- No bo... Oni mnie nie lubią. - mruknęła blondynka.
- Że co?! - wtrąciła Nadia - Wcale tak nie jest, to ty zgrywasz nie wiadomo kogo i nie zaszczycisz ich nawet swoją obecnością.
- Po prostu nie chcę się im narzucać.
- Zamiast tak głupio gadać, wybrałabyś jakieś pasujące ubrania. No już, idź szukać!
Blondynka jeszcze przez chwilę próbowała namówić przyjaciółkę do pozostania w domu, ale w końcu zrezygnowała z tego i podreptała do swojego pokoju. Po chwili trzasnęły też drzwi od pokoju Nadii.
Amane siedziała wciąż na tym samym miejscu, nie wiedząc co zrobić. Nigdy nie była w miejscu, które często opisywały jej dziewczyny; podobno można tam było się napić i dobrze zabawić. Wstała i poszła na korytarz. Chwilę się wahała, po czym weszła niepewnie do pokoju Danki.
- Hej. - odezwała się Japonka podchodząc bliżej dziewczyny, która szukała czegoś w wysokiej szafie.
- Jak się masz? - zapytała tamta uśmiechając się promiennie. Wiedziała, że jest to nieszczery uśmiech, ale mimo tego chętnie go odwzajemniła. - Wiesz już co ubierzesz?
- Rzecz w tym, że kompletnie nie mam pojęcia co jest stosowne do takiego miejsca. - powiedziała cicho.
- Nigdy nie byłaś na dyskotece?
- Nie. - zaśmiała się pod nosem na widok rozdziawionych ust jasnowłosej.
- Wow, tego się nie spodziewałam - rzekła Polka - Pożyczę ci coś, poczekaj.
Po tych słowach ponownie zniknęła w stertach ciuchów, by po chwili wyłonić się z nich z krótką, srebrzystą sukienką. Kiedy Amane ujrzała mieniący się materiał, miała ochotę nawet na pieszo zwiać do Londynu. Uśmiechnęła się tylko niemrawo, bo nie miała odwagi wypowiedzieć tego na głos.
- Wydaje mi się, że będzie ci pasować. - wyszczerzyła się rzucając ubraniem w Azjatkę. - No dalej, leć ją przymierzyć!
- A ty, co wybrałaś?
- Nic specjalnego, nie będę się stroiła dla tych siatkarzy. - prychnęła - Jeszcze tego brakuje, żeby pomyśleli, że zależy mi na ich zdaniu.
- Rozumiem. - mruknęła skośnooka - W takim razie do zobaczenia za chwilę.
  Przeszła na drugą stronę, do siebie gdzie po chwili wahania przyodziała sukienkę i spojrzała w lustro. Nie lubiła tego robić, lecz w tej sytuacji nie miała wyjścia. Postarała się zwracać uwagę tylko na najważniejsze aspekty.
Sama długość jej nie zadowalała; tylko połowa uda była zakryta, a materiał na końcach gryzł w skórę. Na dodatek opinała ona jej ciało, ukazując delikatne, kobiece kształty, które na codzień starała się chować. Cienkie ramiączka spowodowały, że ramiona wyglądały, według niej, okropnie. Zdecydowała się, że ukryje je pod kruczoczarnymi pasmami włosów, więc rozpuściła wysoki, koński ogon.
Kiedy po raz kolejny westchnęła po ujrzeniu swej twarzy, z powrotem podążyła do salony i z cierpliwością czekała na dziewczyny, a potem raz wyszły za cel obierając sobie owe cudowne miejsce.

Od kiedy przybyły do klubu, minęło około godziny, a Amane zupełnie nie wiedziała jak się zachowywać wśród wręcz za głośnej muzyce i oślepiających świateł.
Tego problemu nie miała Nadia, która od ponad kwadransa tańczyła na parkiecie otoczona ludźmi, a najbliżej niej znajdował się Clark. Poza tą dwójką, reszta znajomych siedziała na kremowej kanapie otaczającej stół.
Poza sporadycznymi rozmowami, w których nie zamieniła więcej jak kilkanaście słów, nie miała kontaktu z siatkarzami, ale nie przeszkadzało jej to. Wszyscy wpatrywali się w tłum, jednak nie spieszyło im się, by do nich dołączyć, a ciemnowłosa
- Kiedy patrzę na tych roztańczonych ludzi, czuję się nieswojo, że mnie z nimi nie ma. - powiedział Anderson wstając, po czy,m spojrzał na dziewczyny - Idze któraś z was ze mną?
- Nie dziękuję - odrzekła poważnie Amane.
- A ty? - zwrócił się do Danki
- Chyba śnisz. - odburknęła, a siatkarz zaśmiał się cicho i odszedł.
- Mogłabyś być trochę milsza. - Azjatka zwróciła się do Danuty.
- Pieprzyć to.
- Przecież nie chciał zrobić niczego złego!
- To dlaczego ty z nim nie poszłaś? - wbiła chłodne spojrzenie w przyjaciółkę. Ame nie widziała jej nigdy tak bardzo pozbawionej pozytywnych emocji. Już miała się odwracać bez odpowiedzi na zadane pytanie, lecz coś w niej zapragnęło buntu.
- Masz rację: pieprzyć to, wszystko. - dopiła resztkę drinka, zrobiła minę pod tytułem "teraz patrz co potrafię" i odwróciła się do pozostałych mężczyzn - Czy któryś z was ma ochotę tańczyć?
Danka zdławiła w sobie nagły wybuch śmiechu, co zmotywowało pytającą jeszcze bardziej i uśmiechnęła się najładniej jak potrafiła.
- Wybacz, okropnie boli mnie noga po meczu - odezwał się Maxwell. - Cudem chłopaki mnie tu wyciągnęli.
- Za to ja chętnie pójdę. - Lotman podniósł się z miejsca i stanął naprzeciw dziewczyny.
- Znakomicie - spojrzała na jego wesołą twarz, obróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie.
Podążyła z siatkarzem na środek i po prostu starała się naśladować ruchy innych, lecz miała wrażenie, że idzie jej to wyjątkowo źle.
- Podoba mi się twoja sukienka - krzyknął jej do ucha Paul. - Wyglądasz w niej wyjątkowo... uroczo.
Dziewczyna zignorowała ten "komplement" dając tym samym do zrozumienia, że był on nie na miejscu; próbowała ponownie wczuć się w muzykę.
Szybko odnalazła Nadię, ale to Paul upominał się o taniec z nią. Stwierdziła, że gdyby odmówiła mu, byłoby mu przykro, bo przecież to ona zaciągnęła go na parkiet. Choć sama nie chciała się do tego przyznać, zależało jej na tym, by mężczyzna myślał o niej jak najbardziej pozytywnie. Ba, każdy miał o niej dobrze myśleć!
W pewnym momencie ktoś dotknął jej ramienia, więc obróciła się i ujrzała swoją przyjaciółkę, szatynkę.
- Gdzie jest Danusia? - zapytała
- Została przy stoliku.
- Sama?
- Nie, został z nią Max.
- A co jeśli wpadnie na jakiś głupi pomysł? Albo ucieknie?
- Wydaje mi się, że jest na tyle dojrzała, że nie popełni żadnego głupstwa. - uśmiechnęła się do zmartwionej Polki. - Spokojnie, da sobie radę.
  Chyba...

Danka.
Chamskie siorbanie drinka przez słomkę już dawno przestało sprawiać Dance przyjemności, zwłaszcza, że siatkarz blondyn, z którym została sama przy stoliku, posyłał w jej stronę coraz to dziwniejsze spojrzenia.
- Coś nie tak? - zapytała w końcu, nawet nie próbując być miła.
- Zastanawiam się co robisz. - Uśmiechnął się w odpowiedzi, dając Danusi do zrozumienia, że się z niej nabija.
- Równie dobrze możesz iść na parkiet i spróbować robić z siebie idiotę, jak twoi koledzy.
- Nie mam partnerki. - Znowu ten głupi uśmiech, który powoli zaczynał denerwować dziewczynę. Max wyczuł to, bo znów odezwał się, znacznie podnosząc kąciki ust do góry. - Polki są bardzo ładne. - Zmierzył blondynkę wzrokiem, po czym lekko się skrzywił. - No, niektóre Polki.
- Nie martw się, na takiego chama nie polecą - odgryzła mu się Danka, wyciągając z kopertówki swojego samsunga. Sprawdziwszy godzinę, schowała go z powrotem.
Powoli zaczęła zastanawiać się ile jeszcze będzie musiała użerać się z tym idiotą. Kiedy dziewczyna o tym myślała, szukając nowych przymiotników określających Holta, do stolika podbiegła Nadia oraz Carson, dobrze czujący się w swoim towarzystwie.
- Dlaczego nie idziecie na parkiet? - zapytała brunetka, ale w odpowiedzi Danusia posłała jej mordercze spojrzenie.
- Ja bym chętnie poszedł...
- To dlaczego, do cholery, nie pójdziesz? - krzyknęła blondynka, kierując to pytanie do Holta, któremu przerwała w pół zdania. - Miałabym wreszcie święty spokój!
- Ale polubiłem cię - urwał, a na jego twarzy pojawiła się mieszanka satysfakcji z dobrą zabawą. - denerwować.
Danka zmrużyła oczy, po czym wstała z miejsca.
- Ja stąd idę - oznajmiła stanowczym głosem i już chciała rzucić jakimś hasłem w pana chamskiego lorda Holta, ale Nadia powstrzymała blondynkę, łapiąc ją za nadgarstek.
- Proszę, zostań - poprosiła przyjaciółkę, posyłając jej lekki uśmiech. - Przecież nie musisz tu z nim siedzieć, chodź do nas, na parkiet.
Danka przegryzła dolną wargę, poważnie zastanawiając się nad prośbą Nadii. Na prawdę miała dość Maxa i jego docinek, ale tańczyć również nie miała zamiaru. Z dwojga złego już lepszy był ten parkiet.
- Okej - mruknęła blondynka i powolnym krokiem ruszyła za przyjaciółką i Clarkiem.
Na parkiecie spotkała Andersona, a raczej Andersona podpierającego ścianę. Ściągnąwszy maskę niemiłej i nieco chamskiej, Danka podeszła do Matta i w taki sam sposób oparła się o ścianę.
- Nie tańczysz - zapytała chłodno, karcąc się za to w myśli. Jednak nie potrafiła być uprzejma.
- Nie - odpowiedział. - Dobrze mi się wydaje, że masz gorszy humor, niż wcześniej?
- Wydaje mi się, że wydaje ci się dobrze.
- Więc co się takiego stało?
- Twój niewydarzony koleżka Maxwell się stał. On mnie chyba nienawidzi. Ale co ja mu zrobiłam?
- Musisz mu wybaczyć - zaśmiał się Anderson, ale Danka pokręciła ze złością głową.
- Wcale nic nie muszę - mruknęła, ale chyba z powodu tak głośnej muzyki, Matt tego nie dosłyszał. - A piekło dla pana Holta dopiero się zaczęło.

Danka jednak dała się skusić na jeden taniec z Andersonem. Nawet pięć. I nawet gdyby bardzo chciała zostać przy złym stosunku do amerykańskich siatkarzy, to nie mogła, bo, polubiła Matta, jak i Paula oraz Carsona, z którymi także zdarzyło jej się porozmawiać. Jednak nastawienia do Maxa zmienić nie chciała, bo chłopak sam się o to prosił.
Zmęczona i wyczerpana, przypomniała sobie, że przy stoliku zostawiła swoją torebkę, więc, omijając tańczące pasy, ruszyła do przodu. Kiedy doszła do celu, ujrzała Holta, znów siedzącego w tym samym miejscu.
- A ty dalej tu? - zapytała, sięgając po torebkę.
- Jak widać.
- Zapuściłeś korzenie? - zadrwiła, a w tym samym momencie chłopak wstał.
- Słuchaj, przepraszam za moje wcześniejsze słowa - powiedział i Danusia parsknęła śmiechem.
- A co się takiego  stało, że mnie przepraszasz? Godzina w samotności? Drinki?
- Nieważne. Przepraszam.
- Wiesz, ze ze mną zadarłeś? - Podeszła bliżej chłopaka i zmrużyła swoje jasne oczy. - Ja tak łatwo nie zapominam.
Max tylko uśmiechnął się pod nosem, ale to co zrobił potem, przeszło Danki najstraszniejsze z wszystkich koszmarów. Ot tak ujął ją za podbródek i delikatnie musnął jej usta swoimi. A ona zmuszona do bliższego kontaktu z siatkarzem, po chwili gwałtownie oderwała się od niego i z całej siły uderzyła go w twarz z otwartej dłoni.
- Nigdy więcej tego nie rób - warknęła i zniknęła w tłumie.
A potem, po znalezieniu Nadii oraz Amane i poinformowaniu ich o jej wcześniejszym powrocie do domu, wyszła z klubu. I na nieszczęście cały czas czuła na ustach usta Maxa.

* * *

Napisałam to po trzeciej nad ranem, więc może coś się tam nie zgadzać :D Co ja pieprzę, wszystko się nie zgadza. Jeszcze raz zachęcam was do mobilizowania nas w komentarzach. Miło się je czyta i motywują. Cholernie. Więc do następnego i dziekuję! Karolajn :)

1 komentarz:

  1. Danka mnie rozwala. Ale w taki negatywny sposób. Psuje wszystkim zabawę. A najbardziej chyba Nadii, która bardzo przejmuje się jednak przyjaciółką i której trochę mi szkoda ze względu na Dankę właśnie. .. A Amane się nie dziwię. Bo też bym była przestraszona, gdybym była na jej miejscu. ; >

    OdpowiedzUsuń